Na Seszele ściągnął nas klimat egzotyki, który wcześniej poznaliśmy na innej wyspie czyli na Mauritiusie. Jednak nie spodziewaliśmy się, iż oprócz pięknych kwiatów spotkamy się na ślicznych plażach z drapieżnikami :). W pamięci naszego starszego Sierściuszka na pewno zostaną nie tylko kraby "Andrzeje" :) ale także spotkanie z małym rekinem czy płaszczką lub ośmiorniczką. Niestety młodszy Sierściuszek nie będzie tego pamiętał - jak się potem okazało miał okazje zwiedzać wyspę w brzuszku mamy :). Co prawda z naszego hotelu musieliśmy na główną wyspę płynąć łódką, ale nie przeszkodziło to nam w zwiedzeniu wyspy, która zapewnia troszkę także turystycznych atrakcji: Sir Selwyn Selwyn-Clarke Market, Arul Mihu Navasakthi Vinayagar, Botanical Garden. Seszele na pewno warto odwiedzić, choć nie liczcie, że będzie to będzie to dzika wyprawa :).